26 października 2016

Co we wrześniu sprawiło mi radość?


W poprzednim poście tak jak obiecywałam, opisałam wszystko co najbardziej mnie uszczęśliwiło w lipcu. Dzisiaj natomiast chciałabym przeskoczyć na wrzesień, a sierpień zostawić, że tak powiem- na deser. 
W sierpniu zapisałam się na długo oczekiwane prawo jazdy. Jazdy miałam dość długo, bo ponad miesiąc, ale mogę przyznać, że był to świetny dla mnie czas. Jazdy miałam po Wrocławiu i przeszył mnie ogromny stres, gdy po raz pierwszy wsiadałam za kierownicą i miałam jechać na tak duże miasto. Jednak strach ma wielkie oczy, za kierownicą czułam się coraz pewniej i osiągałam coraz większą wprawę. Miałam super pana instruktora, który był mega cierpliwy i spokojny, dlatego na jazdy szłam z chęcią, a nie ze strachem że coś źle zrobię i będzie wielki krzyk. Jazdy nie miałam sama, przeważnie była jeszcze jedna dodatkowa osoba, co niestety jest jedynym minusem, bo skoro  ktoś wyjeżdżał swoje godziny, ja musiałam czekać 2h. 
Gdy byłam w połowie wyjeżdżonych moich godzin, umówiłam się na pierwszy egzamin teoretyczny. Bardzo się stresowałam wiedziałam, że się dobrze nauczyłam, aż wychodziło mi to wszystko uszami, lecz strach przed egzaminem negatywnym był i tak wielki. Natomiast zdałam i poczułam wielką ulgę. 
Gdy już byłam po teorii trzeba było podejść do egzaminu praktycznego. To to dopiero stres! Naprawdę, nie chce straszyć przyszłych kierowców, ale to chyba mój największy stres jaki przeżyłam w życiu. Chyba na egzaminie 3-gimnazjalistów się tak nie stresowałam. Ale mogę się pochwalić, że zdałam i opłacało się przeżyć tyle męki dla końcowego efektu. 
Teraz gdy mam już prawo jazdy i auto w garażu, mogę powiedzieć że jestem niezależna od kogoś. Kiedy chce i gdzie chcę mogę jechać, a nie prosić się kogoś o transport. Jest to super uczucie i kocham to. Serio, uwielbiam jeździć i zachęcam wszystkich "leniwców" którym się nie chce iść na prawo jazdy! 
Na koniec chciałabym Was zachęcić do obejrzenia zdjęć z ostatniej sesji :) 

kurtka- KLIKNIJ PROSZĘ

17 października 2016

Co w sierpniu sprawiło mi radość?

Cześć!
Co u Was słychać? Za oknem już chłodna i deszczowa jesień. Liści na drzewach już coraz mniej, a dni stają się coraz krótsze. Powoli trzeba się zaopatrzyć w cieplejsze ubrania, wyciągnąć z szafy kurtki z kożuszkiem  i "ściągnąć pajęczyny" z czapek i szali. Taaak.. Jesień to moja zdecydowanie najgorsza pora roku. Ciężko jest mi się przestawić po lecie, strasznie nienawidzę zimna, może dlatego, że jestem cholernym zmarzluchem, który nawet latem chodzi w bluzach czy swetrach. Jesienią najważniejszymi rzeczami są dla mnie gorąca herbatka, łóżko z cieplutką kołderką i kaloryferek- mój chyba najlepszy przyjaciel w zimne dni. Uwielbiam założyć sobie nóżki na grzejniczek, włączyć swój ulubiony serial i oglądać do wieczora, tak jestem do tego zdolna. No cóż jakoś trzeba przetrwać dwa miesiące zimna...

Wracając do poprzedniego postu, miałam opisać co takiego sprawiło mi radość w lipcu, sierpniu i wrześniu. Nie przedłużając przejdę już do wstępu.
Cofnijmy się do miesiąca grudnia 2015 roku. To wtedy opisywałam dlaczego rok 2016 będzie dla mnie dobry rokiem (lista). Opisałam 6 rzeczy, na które czekam w tegorocznym roku, dwie już się spełniły, mianowicie mój półmetek oraz tatuaż na żebrach. Z resztą opisywałam to dokładnie na blogu.
30 lipca spełniła się trzecia rzecz z listy! Moja impreza 18-stkowa! Tak długo czekałam, aż ten dzień nadejdzie i wkroczę w życie dorosłe. Impreza była bardzo udana, każdy się świetnie bawił, a ja byłam mega zadowolona. Jestem pewna, że ta impreza była najlepsza na jakiej byłam i jaką mogłam zrobić, wszystko się udało i w końcu jestem w gronie dorosłych, haha. Chciałabym tutaj wszystkim, którzy przybyli na moje urodziny, z góry podziękować za cudowną zabawę i atmosferę.
Jeśli odbyła się moja 18-nastka to wiadomo, że zaczął się mój rocznik, co idzie za tym mnóstwo imprez 18-nastkowych, czyli spełniła się już czwarta rzecz z mojej listy. Byłam już na siedmiu 18-nastkach, a jeszcze do końca roku czeka mnie kilka. Do tego miałam jeszcze wesele i 70-lecie. Jednym słowem masakra! Szczerze współczuje sobie, bo kompletnie nie mam już chęci na dalsze imprezy, wydawało mi się, że będzie to inaczej wyglądało, bo jakby nie patrząc, co dwa weekendy mam jakąś imprezę. I tu trzeba zadbać o to w co się ubrać, o transport oraz ile się włoży w kopertę. Jednak wydaję mi się, że nie należy odmawiać obecności z byle powodu, ponieważ 18 lat ma się tylko rok i należy się bawić ile ma się sił.
Bardzo dziękuję osobom, które to wszystko przeczytały i zapraszam do obejrzenia zdjęć z mojej imprezki :)
balony 18- KLIKNIJ PROSZĘ